Lecimy do góry :)
No to na pierwszy ogień wrzucamy fotkę z zaległego zasypywania.
Ubrudzony, umorusany ale zadowolony, że nie będzie zasypywał wszystkiego łopatą :)
Na środę wstępnie umówionego mieliśmy mistrza betonu, ale po konsultacjach postanowiliśmy przełożyć podłogę na gruncie na późniejsze etapy budowy. Dwa i pół tysiąca drogą nie chodzi, a wylewka może poczekać. Budujemy z bieżących środków, więc woleliśmy te pieniązki przeznaczyć na zakup bloczków z gazobetonu.
Do tego doszedł dylemat dotyczący wyboru sposobu murowania: tradycyjnie grubospoinowo czy na klej. Klamka zapadła: lecimy na klej.
W środę załatwione wolne, rano ogień na działkę, ostatnie poprawki, czyszczenie, rozkładanie izolacji i jedziemy z pierwszą warstwą. Wyprowadzenie 107 bloczków pierwszej warstwy trwał całą środę i czwartek popołudnie.
Po położeniu pierwszej warstwy na tradycyjnej zaprawie przyszła pora na zaprawę cienkospoinową. Pierwszy dzień do aplikacji miałem tylko zwykły grzebień. Kładło się dobrze, ale po zakupie specjalnej kielni poznałem pełną wygodę tej metody murowania.
Każdą warstwę trzeba odpowiednio przygotować: oszlifować i oczyścić, by zaprawa odpowiednio dolegała.
No i aktualny widok na postępy:
Wyprowadzenie kanalizacji oraz rury do przyłącza wodnego i wprowadzenia kabla prądowego:
Różnica w pracy przy fundamentach i ścianach jest kolosalna. Czysto, wygodnie, pustak mniej waży, jest równy, wiadereczko zaprawy starcza na kilkanaście pustaków. Więc na koniec stwierdzę tradycyjnie: niech się mury pną do góry :)
Pozdrowienia!