Fundamenty ciąg dalszy...
Bloczki, cement, piasek, woda, bloczki, cement, piasek, woda- elementy układanki zwanej fundamentami powoli zaczynają śnić mi się po nocach. Wymurowaliśmy już dobre 600 sztuk a tu końca nie widać.
Małymi kroczkami, tj. średnio po 25-30 sztuk jestem w stanie wymurować po pracy po godzinie 17. W ostatnim tygodniu pojawiły się także wieczorne uprzykrzacze- komary. Bydlęta te nie dają pracować w spokoju nadlatując stadami po godzinie 19 i kąsając w każdy odsłonięty kawałek ciała.
W zeszłą sobotę pojawiła się rodzinna ekipa budowalna. Robota szła całkiem sprawnie. W pewnej chwili na budowie pojawił się nawet sam dziadek: 85letni budowlaniec starej daty.
Rozejrzał się i stwierdził: "Kielnią zaprawę nakładacie. Hmm, kielnią to się możecie po d**** podrapać, dawać mi tu łopatę". I się zaczęło. Robota poganiana przez pełnego energii dziadka poszła jak po maśle. Do wieczora wymurowane mieliśmy dwie pełne ściany.
W tygodniu średnio miałem czas na budowę ze względu na powrót ze szpitala po operacji mojej kochanej żony, która wymagała większego poświęcenia uwagi.
Wczoraj za to z inspektorem budowlanym z poprzednich wpisów wyposażyliśmy się w browarki i po pracy polecieliśmy pomurować. Do 19 dostawiliśmy kolejną pełną ścianę.
A tutaj uwiecznione efekty naszej pracy: